Złote jaja od Sai Baby

Niedawno polscy widzowie mogli obejrzeć w jednym z programów telewizji komercyjnej, dokumentalny film poświęcony indyjskiemu guru; Sai Babie. Wielu ze zdziwieniem i niedowierzaniem spoglądało w ekran telewizora, gdy ten ciemnej karnacji mężczyzna z bujną fryzurą „wyczarowywał” tajemniczy proszek vibuti, złote jajka, czy inne przedmioty ze szlachetnego kruszcu i rozdawał je swoim zwolennikom. Chyba mało kto z oglądających ten program zdawał sobie sprawę z tego, że ten tajemniczy guru ma swoich gorących zwolenników także i w Polsce. Modlą się oni przed jego wizerunkiem, odwiedzają w Indiach, a otrzymane od niego złote przedmioty traktują jak bezcenny talizman czy wręcz swoiście pojęte „relikwie”. Kim jest Sai Baba, że ciągną do niego ludzie z wielu krajów świata? W czym tkwi tajemnica jego popularności?

Wszystko zaczęło się 23 listopada 1926 roku. W indyjskiej wiosce Putta-parthi niedaleko Bangalore, w rodzinie niższej kasty radżów, przyszedł na świat chłopiec, któremu dano na imię Sathyanarayana Raju. Jego rodzina oraz sąsiedzi lubią opowiadać o „cudach”, które jakoby miały zacząć się dziać po jego urodzeniu - instrumenty miały grać same, a znaleziona w jego łóżeczku kobra nie zrobiła mu żadnej krzywdy.

Doskonałe wcielenie
W roku 1940-tym miało wydarzyć się coś, co radykalnie zmieniło dotychczasowe życie tego młodego hindusa. Bawiąc się na podwórku poczuł dotkliwy ból w bosej stopie. Rodzina uznała, że został ugryziony przez skorpiona i czeka go niechybna śmierć. Sathya stracił przytomność i nie odzyskiwał jej przez cały dzień. Kiedy w końcu wrócił do przytomności zaczął bardzo dziwnie się zachowywać. Miał śpiewać i wygłaszać filozoficzne maksymy (wykraczające poza jego dotychczasową wiedzę) oraz długie fragmenty sanskryckiej poezji. Zaczął też wtedy materializować różne przedmioty. Zapytany przez ojca o powód swego dziwnego zachowania odpowiedział, że jest awatarą (czyli doskonałym wcieleniem) Sai Baby - pewnego indyjskiego ascety z Shirdi (1856-1918), do dziś jeszcze czczonego w tym kraju.

Sathya jako „nowy” Sai Baba, postanowił kontynuować przerwaną w swoim poprzednim wcieleniu misję. Potwierdzeniem jego tożsamości miały być tzw. sidhi czyli owe nadzwyczajne znaki, „cuda”, którymi zaczął odtąd słynąć. Traktując siebie jako współczesne wcielenie mędrca Sai Baby, Satya zaczął jednocześnie twierdzić, iż jest także awatarą samego Boga Sziwy.

Zanim okrył się boską sławą, był zwykłym bramińskim fakirem, który w miejscowości Shirdi (200 km od Bombaju) zadziwiał gapiów swoimi niezwykłymi umiejętnościami. Krytykowany był wtedy głównie z tego powodu, że jako niżej urodzony ogłosił się awatarą; co dotąd było zarezerwowane tylko dla kasty braminów [1].

Z czasem szeregi wyznawców Sai Baby zaczęły pęcznieć i wykroczyły daleko poza granice Indii. Szacuje się, iż jest ich obecnie na świecie, wraz ze zwolennikami jego nauki, ok. 50 mln. (jednak liczba ta wydaje się być mocno zawyżona) z czego największa ich liczba przypada oczywiście na Indie (32 mln.). W Polsce jest kilka ośrodków stowarzyszenia Sathya Sai (skupiających wyznawców Sai Baby), które wydają swoje książki i inne periodyki z nauką guru. Przy czym Centrum Konsultacyjne Nauk Duchowych Baby znajduje się we Wrocławiu, a opolski ośrodek Sathya Sai wydaje poświęcone mu czasopismo. Mimo, iż liczba polskich wyznawców guru jest dosyć płynna, można założyć, że waha się ona w granicach ok. tysiąca wyznawców. Przykładowo we Włoszech uczniów Sai Baby jest już znacznie więcej, bo aż 30 tysięcy [2].

„Boskie” nauki Baby
Swami Sai Baba przez swoje nauczanie walnie przyczynił się do przybliżenia światu odległych imion bogów związanych z hinduizmem. Setki ludzi z wielu krajów świata przybywa do jego indyjskiej posiadłości w Puttaparthi, by w specjalnie przyozdobionych salach służących za kaplice odmawiać sanskryckie modlitwy ku czci hinduskich bogów. Zanoszą tam m.in. modły do boga Ganesz (o obliczu słonia), do bogini Durga (nurzającej się we krwi), śpiewają bogini Kali, proszą o pomoc Wisznu i Sziwę. Jednak prawdziwą awatarą boga ma być Sai Baba o czym sam zresztą stara się wszystkich przekonać poprzez dokonywane „cuda”.

Guru z Puttaparthi przypisuje też sobie boskie atrybuty mówiąc, że jest wszechmocny, wszechobecny i wszechwiedzący. Jego wyznawcy zdają się to potwierdzać, zaświadczając przypadki lewitacji i pojawiania się go w odległych miejscach.

„Mesjasz” Sai Baba
Aby przekonać do nauk Sai Baby katolików, w materiałach internetowych sekty znajdujemy m.in. wypowiedzi rzekomych księży katolickich, którzy jakoby mają wiele zawdzięczać nauce Swamiego. I tak niejaki ks. Mario Mazzolini ma twierdzić, iż zawdzięcza Sai Babie... odnowę swego kapłańskiego życia (sic!). Co więcej; ma on nie dostrzegać w nauce Baby niczego, co byłoby utrudnieniem dla naszej katolickiej wiary. Dosyć dziwnie brzmią te słowa w ustach owego rzekomego księdza. Najprawdopodobniej jest to postać fikcyjna, „stworzona” dla potrzeb propagandowych sekty.

To jednak nie wszystko. Istnym curiosum są słowa... samej Matki Boskiej na temat Sai Baby! „Przepowiedziała” je ponoć Maryja pewnej „katolickiej wizjonerce” Connie Shaw. Oto one: 

Do końca tego wieku (tzn. XX-go - przyp. aut.), moja ukochana, cała ziemia będzie wiedziała, że Bóg Ojciec istnieje i że żyje obecnie w ludzkim ciele. Jego Imię brzmi Sathya Sai Baba i przyszedł on aby uzdrowić, nauczać i wydźwignąć całą ludzkość, każdego miejsca, każdej religii, każdej kultury i wiary. (...) Jezus i Ja, wszyscy święci, anioły i istoty ludzkie trzymane są w pełnych Miłości objęciach Pana Sai. Wie On o wszystkim cokolwiek zostało na Ziemi pomyślane, powiedziane czy zrobione i kocha On bezgranicznie, bez osądzania każdą istotę, zawsze zachęcając do zdobycia nowej świadomości...[3]. 

Dalej w materiałach propagandowych sekty czytamy: 
Matka Boska powiedziała wiele podobnych rzeczy pielgrzymom, którzy przybywali do Mediugorie w Jugosławii, aby Ją zobaczyć. (...) Chrześcijańscy pielgrzymi, którzy byli u Baby zapytali Ją czy Sri Sathya Sai Baba jest zapowiadanym Mesjaszem. Madonna odpowiedziała: „ Tak! Wszystko cokolwiek On mówi jest Prawdą...”. 

Chyba nie muszę nikogo z naszych czytelników przekonywać, że jest to totalna, wyssana z palca bzdura. Tyle bowiem książek, filmów dokumentalnych oraz artykułów ukazało się o Medjugorie, i nie ma w nich nawet cienia owych rewelacji.

Sai Baba proponuje swoim wiernym przyjęcie do wierzenia nowej „trójcy” złożonej z pierwszego Sai Baby z Shirdi, z aktualnego Sai Baby (czyli jego samego) i Prema Sai Baby czyli jego przyszłego wcielenia, które ma się pojawić po jego śmierci w roku 2022. Wraz z tym nowym wcieleniem boga Baby ma nadejść oczekiwany przez wyznawców złoty wiek.[4]

Duchowy synkretyzm
Czego naucza mistrz? Co ciekawe, nie znajdziemy w jego słowach żadnych skomplikowanych doktryn filozoficznych. Są to po prostu podstawowe porady życiowe, które mogą być stosowane w różnych (często przeciwstawnych) sytuacjach. Ich istota jest jedna: Baba jest zbawicielem, bogiem, idź za nim z pełną ufnością i oddaniem a będziesz szczęśliwy. Nawet nie musisz przy tym od razu porzucać swego wyznania (sic!). Swami proponuje bowiem harmonijną syntezę wszystkich religii, ze szczególnym jednak wskazaniem na hinduizm i oczywiście na siebie; jako „przewodnika” w tym duchowym synkretyzmie.

Człowiek „cudów”
Sai Baba w celu udowodnienia swojej rzekomej boskości, lubi zaskakiwać swych wyznawców oraz postronnych obserwatorów dokonywanymi „cudami”. Niemal stałym punktem programu są dokonywane przez niego materializacje złotych przedmiotów oraz proszku vibuti. Ów proszek, jak wynika z relacji wiernych, sypie się niemal codziennie z jego dłoni. To zjawisko zostało wielokrotnie sfilmowane i sfotografowane. Vibuti będące świętym popiołem z krowiego łajna, ma ponoć właściwości lecznicze, a jego specyficzny smak utrzymuje się godzinami w ustach (służy on jednak głównie do zewnętrznego smarowania ciała). Sai Baba materializuje też vibuti ludziom, którzy są od niego oddaleni tysiące kilometrów. Sypie się on wtedy z powierzchni jego fotografii.[5]

Podczas codziennych spotkań z wiernymi przybyłymi do Puttaparthi, Swami materializuje i rozdaje złote jajka, pierścienie z klejnotami (doskonale pasujące do dłoni obdarowanych), naszyjniki, medaliony, drogie zegarki czy krzyżyki. Hindusom i buddystom stwarza dla odmiany religijne figurki lub japampale, pomocne przy odmawianiu przez nich mantry.

Wierni mówią o jego umiejętności lewitacji, teleportacji, jasnowidzenia, pojawiania się w snach, wpływaniu na zmianę pogody, uzdrowieniach a nawet wskrzeszeniach zmarłych osób.[6]

Oszust czy bóg
Trudno ocenić ile w tych opowieściach jest prawdy lub kłamstwa, a ile zwykłej przesady. Sam Baba opowiada, że tworzy przedmioty tak samo, jak Bóg stworzył świat.

Szymon Dominiak-Górski, dziennikarz Nowego Kuriera, w swoim artykule zatytułowanym: Puste dzieło boga, cytuje m.in. słowa Marcina, byłego wielbiciela Sai Baby (czterokrotnie odwiedzał swego Swamiego w Indiach), który był świadkiem materializacji proszku vibuti. Marcin twierdzi: Vibuti na moich oczach się pojawiło i sypało się z obrazu. Kiedyś byłem przekonany, że dowodzi to boskości Baby, lecz teraz myślę, że mógł to być stan bliski hipnozie. Inny natomiast były długoletni wyznawca Sai Baby, Szwed Conny Larsson twierdzi, że owe cuda to tylko triki. Dowiedziałem się, że osoby będące blisko SaiBaby w jego aśramie i liderzy organizacji Sathya Sai na całym świecie świadomie uczestniczą w zorganizowanym oszustwie na skalę światową. Na czym polega to oszustwo? Nie wspomnę tu o stronie finansowej, najgorsze jest to, że sam Sai Baba codziennie oszukuje świat swoimi materializacjami, począwszy od vibuti poprzez złoto, kamienie szlachetne, skończywszy na lingamie. Powiedziano nam, że materializuje się tu złoto i kamienie szlachetne jak rubiny i diamenty. Sprawdzając to potem u złotnika stwierdzono, że to po prostu zwykły metal i kawałki kolorowego szkła. Wszelkie pozornie zmaterializowane rzeczy zostały kupione w sklepach w Hyderbad i okolicznych miejscowościach. Wszyscy liderzy wiedzą o tym oszustwie i prosili (a nawet grozili), bym nic nie mówił na ten temat.[7]

Lęki Sai Baby
Wspomina Terry Gallagher, były długoletni wyznawca Swamiego, przez trzy lata pełniący funkcję koordynatora Sathya Sai w Australii: Mając przygotowanie w zakresie nauk ścisłych zacząłem obserwować rutynowe działania, według których Sai Baba postępował każdego ranka i wieczora w czasie darshanu, a szczególnie gdy materializował vibuti. Nigdy nie zapomnę widoku lęku na twarzy Sai Baby, kiedy wcześnie rano wszedł na werandę Mandiru i upuścił przede mną dwie kilki vibuti, w czasie gdy usiłował przyjąć różę od studenta. Tego ranka nie było materializacji świętego popiołu w czasie darshanu! W czasie następnych miesięcy obserwowałem jak przekładał vibuti z ręki do ręki, a listy, które odbierał od swych zwolenników służyły do tego, aby ukryć swoje działania. W czasie wielu następnych osobistych spotkań z Sai Babą zaobserwowałem więcej niż trzydzieści przykładów „materializacji” pierścieni, „ diamentów”, różańców (dżapamali), pojemników na vibuti etc, wszystkie one były wynikiem zręczności rąk i oszustwa. Początkowo nie ujawniałem tych spostrzeżeń. Uważałem, że jeżeli jego działanie powoduje, że ludzie spotykają się z Sai Babą i dzięki temu stają się bardziej uduchowieni, nie dzieje się żadna krzywda! W końcu powiedziałem o tym mojej żonie i dzieciom, które również widziały te materializacyjne oszustwa.[8]

Faktem jest, że już w roku 1976 dr H. Narasimhaiah, będący rektorem Bangalurskiego Uniwersytetu w Indiach, powołał komisję do racjonalnego i naukowego zbadania cudów oraz innych sprawdzalnych zabobonów. Komisja wysłała do Sai Baby trzy listy z prośbą o spotkanie i zgodę na przeprowadzenie naukowych badań jego „cudów” w warunkach kontrolowanych. Sai Baba nic na owe listy nie odpowiedział. W maju 1977 roku członkowie komisji (wraz z dziennikarzami i fotoreporterami) mimo wszystko udali się do Sai Baby licząc na spotkanie (co było mocno nagłośnione w prasie). Niestety Baba zabronił swoim strażnikom wpuszczać komisję i dziennikarzy oraz zapowiedział, że nie wyjdzie na zewnątrz dopóki wszyscy nie odjadą. Do tak oczekiwanych powszechnie badań zatem nie doszło. Ten incydent zapoczątkował jednak zażartą polemikę na łamach indyjskiej prasy, a do lokalu komisji napłynęła ogromna ilość listów zarówno od zwolenników jak i przeciwników Sai Baby.[9]

Sai Baba i okultyzm
W związku z powyższym można założyć, że Sai Baba to wyśmienity sztukmistrz. Jak jednak wytłumaczyć fakt,” że w ciągu ponad sześćdziesięciu lat swej publicznej działalności rozdał tyle kilogramów „wyczarowanych” złotych (o ile to było złoto) przedmiotów? Przecież musiał by mieć do pomocy co najmniej kilku jubilerów, i trudno by to było przez tak długi czas utrzymać w tajemnicy. A jak wyjaśnić inne znaki przypisywane Sai Babie?

Działająca w Indiach organizacja: Indian Committeefor the Investigation of Claims of the Paranormal (Indyjska Organizacja badania Zjawisk Supernaturalnych) miała zbadać większą liczbę tych „cudów” i w wydanej przez siebie książce Lure of Miracles, udowadnia, że wiele z nich można wykonać domowym sposobem i to przy niewielkich nakładach finansowych. Nie znajdziemy jednak w tej książce wyjaśnień wszystkich przypisywanych Swamiemu „znaków” (zakładając nawet, że większość z nich jest wytworem ludzkiej wyobraźni jego zwolenników).

Są osoby, które tajemnicze poczynania tego hinduskiego guru łączą z okultyzmem. Pani Barbara Szandorowska zafascynowana w swoim czasie naukami i „cudami” Sai Baby, po wizycie w Indiach została jego gorącą zwolenniczką. Dopiero gdy całkowicie ofiarowała mu swoje serce, obwołując go swym panem odkryła, że tak naprawdę zaprzedała się diabłu. W uwalnianiu się spod jego duchowego wpływu nie obyło się bez egzorcyzmów [10].

Może warto do wyjaśnienia zagadki fenomenu Sai Baby, wziąć pod uwagę następujące słowa Jezusa: I wtedy jeśliby wam kto powiedział: Oto tu jest Mesjasz, oto tam: nie wierzcie. Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i czynić będą znaki i cuda, żeby wprowadzić w błąd, jeśli to możliwe, wybranych. Wy przeto, uważajcie! Wszystko wam przepowiedziałem (Mk 13, 21-23)11. Te słowa Jezusa nie tylko są dla nas przestrogą, ale także wydają się być najlepszym wyjaśnieniem i odpowiedzią na dręczące nas tu pytania. I to nawet gdy „znaki i cuda” Swamiego są zwykłym ludzkim oszustwem.

Oskarżenia o pedofilię
Wspomniany wcześniej Conny Larsson prowadzi w Szwecji ośrodek terapeutyczny dla narkomanów i tzw. trudnej młodzieży. Aż dwadzieścia lat był gorącym zwolennikiem Sai Baby. Wszystko się skończyło gdy przed trzema laty guru miał wykorzystać seksualnie kilku chłopców z jego grupy terapeutycznej. Jeden z nich popełnił nawet później samobójstwo, co mogło być konsekwencją urazu psychicznego jakiego doznał podczas kontaktu z Babą. Tak przynajmniej twierdzi Larsson.[12] 

Od tego wydarzenia jeździ on po świecie odwiedzając czcicieli Baby, ostrzegając ich, że czcigodny Swami jest najzwyklejszym pedofilem. Był on nawet kilka razy w Polsce, odwiedzając nasze ośrodki Sathya Sai. Według informacji z Nowego Kuriera[13], liderzy polskich wyznawców Baby mieli (po ostatniej wizycie Larssona) ogłosić, że przechodzi on... próbę wiary. Byli jednak i tacy, którzy mu uwierzyli i przestali czcić Sai Babę.

W jednej z polskich publikacji Sathya Sai czytamy następujące zdanie: W Indiach znane są tradycyjne rytuały, obejmujące pewne czynności związane z dotykaniem narządów płciowych chłopców. Wiadomo, że Swami robił takie rzeczy w obecności rodziców i nie ma w tym nic zdrożnego.[14] Nie trzeba tu chyba nikogo przekonywać, że w naszym kraju takie czyny są karalne.

Świadectwo lidera
Po lekturze cytowanego wyżej Nowego Kuriera, z organizacji Satya Sai postanowił wystąpić Artur Wiśniewski - jeden z jej polskich liderów. W swoim świadectwie opublikowanym k w tym piśmie (w numerze z 8 czerwca 2000 r.), stwierdził m.in., że w podjęciu tej trudnej decyzji pomogła mu ostatnia wizyta w Polsce Conny Larssona: Spotkaliśmy się na długiej rozmowie - wyznał Artur - Larsson przywiózł mi mnóstwo świadectw ludzi wykorzystanych seksualnie przez Babę. Uderzyło mnie to, że relacje osób w różnych odstępach czasu były bardzo podobne. Przestałem mieć wątpliwości. To były dziesiątki opisów dotyczących wykorzystania seksualnego, a zatem nie mógł to być przypadek. (...) W podjęciu decyzji o zerwaniu więzi z Babą pomogła mi także postać Davida Bailey 'a, z którym przyjaźniłem się od kilku lat. Ujawnił on wiele szokujących rewelacji. Wstrząsnęła mną informacja na temat doktora Naresha Bhatii, dyrektora banku krwi w szpitalu Sai Baby. Lekarz ten odszedł, ponieważ pewnego dnia przyprowadzono do niego krwawiącego, zgwałconego właśnie przez Sai Babę chłopca. Doktor Bhatia zrobił wtedy awanturę i efekt był taki, że musiał uciekać i ukrywać się, bo grożono mu śmiercią.[15]

Wspomniany wcześniej Terry Gallagher z Australii mówi o nieudanym zamachu na życie Sai Baby (w 1993 roku), w wyniku którego zostało zamordowanych przez policję czterech studentów i dwóch jego bliskich współpracowników. Dlaczego studenci Sai Baby chcieli go zabić, skoro wcześniej otrzymali od niego darmową edukację? Starałem się dowiedzieć więcej na temat stosunków seksualnych Sai Baby ze studentami i z chłopcami ze szkoły (niektórzy z nich nie mieli więcej niż siedem lat) - mówi Gallagher. Chciałem sprawdzić czy to mogło być przyczyną, że byli studenci Sai Baby chcieli go zabić. Dowiedziałem się ku memu przerażeniu, że tego rodzaju praktyki są w Indiach akceptowane! (...) Kiedy usiłowaliśmy powiedzieć innym o naszych przeżyciach i ukazać prawdę o Sai Babie, nikt nam nie wierzył oprócz tych, którzy także mieli podobne doświadczenia, a strach powstrzymywał ich przed powiedzeniem innym prawdy! Dopiero w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy byli studenci i wyznawcy Sai Baby zaczęli się ze sobą komunikować potwierdzając, że to, czego doświadczyli jest prawdą.[16]

Pewna polska gorąca zwolenniczka Baby została kiedyś zagadnięta o praktyki seksualne Swamiego. Zapytana, czy dalej czciłaby swojego guru, gdyby ten molestował jej syna, miała odpowiedzieć, że Baba jest bogiem i może takie rzeczy robić.[17]

Grzegorz Fels

Przypisy:
1. A. Zwoliński, Na zachód od Gangesu, Kraków 1998, s. 118.

2. C. Gatto Trocchi, I nuovi movimenti religiosi, Verona 2000, s. 32.

3. Cytat ze strony internetowej organizacji Sathya Sai.

4. C. Gatto Trocchi, J.w., s. 31 -32.

5. E. Haraldsson, Cuda to moje wizytówki, Bydgoszcz 1995, s. 361 - 368.

6. E. Haraldsson, j.w., s. 371 - 383.

7. Strona internetowa Dominikańskiego Centrum Informacji o Sektach w Szczecinie.

8. Internet j.w.

9. E. Haraldsson, j.w., s. 303-313.

10. Por. B. Szandorowska, Spotkanie z guru, Toruń 1994.

11. Zob. też: Mt 24; 23-28.

12. Można u nas kupić jego książkę pt. Mały boży klaun, w której opisuje swoje doświadczenia z Babą.

13. R Jasnowski, Seans z Babą, w: Nowy Kurier, nr 6/2000, s. 4.

14. P. Jasnowski, j.w.

15. Cytat świadectwa z artykułu Tomasza Duklanowskiego z Nowego Kuriera (8 VI2000), podany za stroną internetowa Dominikańskiego Centrum Informacji o Sektach w Szczecinie.

16. Strona internetowa Dominikańskiego Centrum Informacji o Sektach w Szczecinie.

17. P. Jasnowski, j.w.

Sekty i Fakty - nr 10 (2/2001)