Świadectwa o łasce Odnowy

Po raz pierwszy zetknęłam się z Odnową w Duchu Świętym w 1996 roku, kiedy to na zaproszenie mojej mamy przyjechałam tu do Częstochowy na czuwanie. W moim życiu był to czas intensywnego poszukiwania Boga, niestety na niewłaściwych ścieżkach. Chodziłam do kościoła, ale dokuczały mi różne choroby. Najgorsze było jednak to, że z mężem żyliśmy pod jednym dachem jak dwoje obcych sobie ludzi. Był to ciężar, który stawał się dla mnie nie do uniesienia. W naszym małżeństwie zabrakło dialogu, ale przede wszystkim modlitwy, która by nas jednoczyła. Miłość, która kiedyś nas połączyła, wypaliła się, a relacje małżeńskie oparte głównie na seksie, nie gwarantowały zrozumienia i bliskości. Najbardziej ubolewam nad tym, że nasze dzieci nie otrzymały od nas najważniejszego: naszej wzajemnej miłości. Starając się o zapewnienie materialnego bytu rodzinie, zaniedbałam ważniejsze elementy mojego powołania: podtrzymywanie domowego ogniska, budowanie relacji zaufania z dziećmi i więzi rodzinnych. Czułam się bezradna, zaczęłam więc szukać kogoś lub czegoś, co mogłoby mi pomóc. 
W dorosłym życiu zawsze interesowałam się różnymi dziwnymi dziedzinami. Kiedy kupiłam książkę: „Możesz uzdrowić swoje życie”, uznałam, że to właśnie ta droga. Intensywnie ćwiczyłam afirmację, nie widząc w tym zagrożenia, gdyż autorka powoływała się na fragmenty z Pisma Świętego. 
Kiedyś w czasie Eucharystii nie byłam w stanie powiedzieć słów: „Nie jestem godzien, Panie. . . ”, bo całe moje wnętrze wołało: „Przecież jesteś godna!” Tylko wysiłkiem woli zmusiłam się do powiedzenia tych słów. Ćwicząc pozytywne myślenie, przesiąkałam jego przesłaniem uważając, że moje myśli mają moc stwarzania i moje życie od nich zależy. Potem sięgnęłam do kursu samouzdrawiania metodą Silvy. Porównanie ludzkiego umysłu do komputera i konieczność wyboru przewodnika nie wzbudziły moich obaw. To było takie proste, zaprogramować się, a życie samo się ułoży. Równocześnie czytałam książki o Odnowie w Duchu Świętym i byłam przekonana, że wylanie Ducha Świętego można bez trudu otrzymać w każdej chwili. Zaplanowałam nawet, że połączenie tych metod z modlitwą do Ducha Świętego uratują mi zdrowie i moje małżeństwo.

Od tego momentu jedyną prośbą, jaką kierowałam do Boga, była modlitwa o wylanie i dary Ducha Świętego. 
Z takim nastawieniem przyjechałam do Częstochowy w 1996 roku, liczyłam, że Bóg spełni moje oczekiwania. Kiedy O. Joseph Maria Verlinde powiedział, że na placu jest jedna młoda dziewczyna, na którą Bóg zsyła teraz Ducha Świętego, w moim sercu pojawiła się zazdrość. „Dlaczego nie ja, Panie Jezu. Ja też tego pragnę”. Wyjechałam z Częstochowy rozczarowana, ale z postanowieniem, że poproszę o modlitwę w mojej wspólnocie. Niestety powiedziano mi, że muszę uczestniczyć przez rok w spotkaniach, aby przeżyć rekolekcje. Byłam jednak niecierpliwa, odłożyłam metodę Silvy i kupując książkę: „Jak rozmawiać z Bogiem” sama przerobiłam kurs rekolekcji, który skończył się akurat wtedy, kiedy byłam w Topolnie na rekolekcjach wspólnotowych. W czasie modlitwy o uzdrowienie bardzo gorąco pragnęłam, by Bóg przyszedł do mojego serca. I mówiłam tylko: „Przyjmuję twoją miłość Panie”. W pewnym momencie poczułam, jak moje serce wypełnia wielki pokój, przelewający się przez całe moje wnętrze i przeżyłam radość, której do tej pory nie znałam. W tym momencie chciałam wstać i śpiewać: „Dotknął mnie dziś Pan. . . ”, ale powstrzymałam się, bo nie chciałam burzyć całego przebiegu modlitwy. Otrzymałam też poznanie, że to wszystko co do tej pory robiłam, jest sprzeczne z Ewangelią i nie wolno tak postępować. 
Bóg nie zmienił mojego małżeństwa, jesteśmy ciągle daleko od siebie, ale przyjmuję to z miłością i radością, ofiarując to wszystko Panu i łącząc to z Ofiarą Krzyża. Wiem, że Bóg prowadzi mnie drogą wiary mocno stąpającej po ziemi i to dzięki Niemu jestem coraz bliżej Matki Bożej i mojej własnej mamy. Chwała Panu!

Anna

Numer: 5 (66)/2003

Tytuł: Kongres

Wysławiajcie Pana z powodu wszystkich Jego dzieł