Kto jest największy?

Kto się uniży jak dziecko,
ten będzie największy 
w Królestwie Niebiańskim.
Mt 18, 4

Niejednokrotnie zastanawiamy się nad tym, kto z nas jest największy. – Kto z nas jest największy w rodzinie? – Kto z nas jest największy w klasie? – Kto z nas jest największy w mieście? – Kto z nas jest największy w kraju? Czy też: – Kto z nas jest największy na świecie? Albo: – Kto z nas jest największy w sporcie? – Kto z nas jest największy w bogactwie? Czy też: – Kto z nas jest największy w nauce?

Zastanawiali się tez nad tym zagadnieniem również Apostołowie. Ba, odważyli się o to zapytać samego Jezusa. Usłyszawszy od Niego, że Królestwo Boże przyszło do nich (Mt 12, 28), zapytali Go śmiało, kto jest największy w tym Królestwie (Mt 18, 1).

I tutaj spotkało ich ogromne zaskoczenie, gdy Jezus im oznajmił, że w Królestwie Bożym największe jest… dziecko. – „Jak to? Największą osobą w Królestwie Bożym jest tak niedojrzały człowiek, jakim jest dziecko? Czy to jest w ogóle możliwe?”

Rzeczywiście. Takie sformułowanie może zaszokować każdego i każdą z nas. Przecież człowieka największego w jakimś rejonie, czy też w jakiejś dziedzinie życia, warto i należy jakoś naśladować! – A w czym możemy (zwłaszcza my, dorośli) naśladować dziecko? Jesteśmy głęboko przekonani, że to właśnie dziecko powinno naśladować nas.

Tymczasem Jezus trafił właśnie tutaj w samo sedno problemu występowania i kultywowania wartości w człowieku – w każdym człowieku. – Jakież to wartości, a raczej jaką wartość zechciał On nam wyeksponować w tym epizodzie (tak zresztą jak w całej swojej Nauce)? – Jest nią, po prostu, miłość.

Tak, faktycznie miłość. – Czy dziecko nie potrafi miłować? – Ależ tak! Wprost doskonale! – Świetnie to zauważają wnikliwi i czuli rodzice. Zwłaszcza matka odczuwa miłość swego dziecka całym swoim sercem. Nikt z dorosłych nie jest zdolny miłować swoich bliskich tak jak dziecko.

I o to właśnie chodziło i chodzi Jezusowi. Nie wzrostem i nie doświadczeniem życiowym góruje dziecko nad człowiekiem dorosłym. Przerasta go ono jednak wyraźnie swoimi wrodzonymi zdolnościami miłowania. Niestety, człowiek dorosły zwykle te zdolności doprowadza z czasem do skarłowacenia albo nawet do całkowitego zaniku.

Winniśmy zatem, bez żadnej obawy o spadnięcie nam korony z głowy, usilnie starać się zawsze właśnie o to, by w sposób możliwie optymalny regenerować w sobie to, co utraciliśmy ze swego dziecięctwa, co umniejszyliśmy w naszej pierwotnej miłości. Bo tylko miłość stanowi właściwe kryterium naszej ludzkiej wielkości i tylko miłość liczy się najbardziej w Królestwie Bożym.

Ryszard Dezor