Tajemnica chleba rozmnożonego
Ewangelia Chrystusowa niejednokrotnie wspomina o cudownym rozmnożeniu chleba (Mt 14, 13-21; 15, 32-39; Mk 6, 34-44; 8, 1-9; Łk 9, 12-17; J 6, 1-15), zwykłego chleba jęczmiennego. Istotą tego cudu nie było jeszcze samo ustanowienie Eucharystii, Chleba Żywego, lecz tylko pokazanie jej typu biblijnego i przygotowanie do niej (Mt 26,26; J 6, 1-15. 51-58).
Jednakże już sam ten fakt – cudownego nakarmienia tysięcy mężczyzn (nie licząc kobiet i dzieci) przy pomocy kilku chlebów – budził wtedy i budzi nadal u wielu osób poważne wątpliwości odnoszące się do faktycznej możliwości dokonania takiego czynu, który wygląda nie tylko na jawne pogwałcenie zasad rządzących realnym światem, lecz również na ewidentne naruszenie podstaw logicznego myślenia. – „Przecież w prawidłowo myślącej głowie nie może się pomieścić zrozumienie dopuszczalności powstania wielu chlebów z kilku ich sztuk poprzez połamanie każdej sztuki na części!” – Taka jest opinia niejednego człowieka.
Tymczasem sprawa ta bynajmniej nie wygląda tak prosto, jak zwykliśmy niekiedy mniemać. Okazuje się bowiem, że na gruncie matematyki – a więc nauki opartej na solidnym rozumowaniu i na ścisłej logice – możemy się spotkać z przedziwnym zjawiskiem przypominającym, jako żywo, Jezusowe rozmnożenie chleba.
W matematyce bowiem znamy twierdzenie – ściśle udowodnione (nota bene przez polskich matematyków: Banacha i Tarskiego) – które dopuszcza tak zwany paradoksalny podział kuli. Polega on na tym, że wykonuje się konstrukcję rozbicia jednej kuli na kilka części, z których następnie buduje się dwie jednakowe kule. Nie byłoby w tej procedurze nic nadzwyczajnego, gdyby w jej wyniku uzyskiwało się bryły mniejsze. Tymczasem okazuje się, że w ten sposób otrzymujemy pełne kule, z których każda ma wielkość taką samą jaką miała kula pierwotna przed podzieleniem.
Rezultat ten jest tym bardziej godzien podziwu, ponieważ został uzyskany przez podział kuli na skończoną ilość części. Wiadomo bowiem, że podczas operowania nieskończoną ilością zbiorów można łatwo dochodzić do różnych niesamowitych efektów. Tymczasem tutaj ograniczamy się jedynie do wyodrębnienia fragmentów kilku, a wynik jest i tak dość zaskakujący.
Czyż zatem mamy prawo nadal twierdzić, że wiara w realność Jezusowego znaku uczynionego wobec zgłodniałych tłumów jest całkowicie pozbawiona sensu?
Ryszard Dezor