Przebudzenie

Poczęty w cierpieniu pod niejasnym niebem,
gdzie w polu zieleni, na łące obłoków,
świat donośnym przywitał mnie klapsem,
- za co? wciąż nie wiem,
nie płakałem - niemowlę nie płacze zawsze
różowy ludzik o drobnej posturze
z tablica czystą, z matczynym uśmiechem,
z dnia na dzień rozwijał duszę
sam z siebie.
Jak długo? - Nie wiem.

A wiosną dostałem dary:
szczyptę siły by latać bez wózka,
troszkę rozumku i troszkę wiary
by kroczyć pewnie na małych nóżkach.

Dokładnie nie wiem lecz chyba w jesieni
dałeś mi Panie kolejne dary:
świadomość, co rośnie jak ziarno z jęczmieni,
kiełkując by świat był tak doskonały.
Czasami widzę jak tańczą liście
wiatr śpiewa pieśni, donośnym głosem
rozwiewa chmury a niebo czyste
komet straceńczym przejmuje losem.

Nie czułem zimy, której nie było
zmieniona w pył co stał się kwiatem
nadałeś jej blasku, odjąłeś szarości
a ona na powrót stała się latem.

Milion chwil później gwiaździstych nocy,
snów nieprzerwanych w potoku słońca
myślę: co będzie? otwieram oczy
tonąc w szarości ciągle bez końca.

Na drodze słowa, myśli i czyny
znak mówi ,,skręcaj\" a dusza woła:
,,idź chłopcze prosto, pędź w stronę słońca
gdzie prawda zwycięża, gdzie zło nie podoła\"

Skąpany w mądrości słów jasnych i obcych
wpatrzony w przejrzystość Boskiej woli
wsłuchany w szum głębin na wodach słodkich
pytam swej duszy czy tu się ostoi.

Zbudzony racją niewinną zgoła
skrytą jak igła w złocistym sianie
napełniam jękiem zmęczone płuca
dziękuje za dobroć Jahwe mój Panie.

Artur Potrapeluk