Strzeżcie duchowych skarbów!
Przed nami dwa jakże różne listy: Kościół w Sardes usłyszy najostrzejsze zarzuty, natomiast mieszkańcy Filadelfii odbiorą same pochwały.
Sardes
Początek listu do Sardes ukazuje Chrystusa jako Tego, który opiekuje się Kościołami (ma siedem gwiazd – symbol siedmiu „aniołów” Kościołów – por. Ap 1, 16) i może udzielać im Ducha (ma siedem Duchów Boga). Trzeba przyznać, że obraz siedmiu Duchów Boga, kilkakrotnie występujący w tej Księdze, jest różnie interpretowany przez komentatorów (niektórzy widzą tu np. siedmiu aniołów stojących przed obliczem Boga), wydaje się jednak, że trzeba w nim widzieć obraz samego Ducha Świętego. A. Jankowski słusznie podkreśla, że na taką interpretację wskazuje Ap 1, 4 („łaska wam i pokój... od siedmiu Duchów...”), bowiem w Nowym Testamencie łaska i pokój są darami jedynie od Boga. I rzeczywiście, Kościół w Sardes bardzo potrzebuje ożywczej mocy Ducha, gdyż wspólnota w tym mieście „ma imię, które mówi, że żyje, a jest umarła”. Pozory przeczą rzeczywistości! Sardes, miasto posiadające wspaniałą cytadelę, w starożytności uważano za niezwyciężone, tymczasem dwukrotnie zostało zdobyte z zaskoczenia nocą (w 546 i w 218 r. przed Chr.). To dlatego teraz Kościół w Sardes zostaje wezwany do czujności, bo czyny jego wiernych są niedoskonałe, dosłownie niedopełnione. Słowa listu są więc ostrzeżeniem, wezwaniem do opamiętania, do powrotu do zdrowych źródeł wiary. Jeśli jednak wierni nie podejmą dzieła nawrócenia, przyjście Chrystusa okaże się dla nich zaskakujące jak przyjście złodzieja. Warto zwrócić uwagę na ten obraz, bo przecież nie po raz pierwszy w listach Chrystus mówi o swoim przyjściu. To przyjście jest pewne, natomiast od postawy człowieka zależy, czy będzie to spotkanie upragnione, wyczekiwane czy też zaskakujące i bolesne. Złodziej nie zapowiada, kiedy przyjdzie... Potem pozostają tylko bezużyteczne refleksje, że gdyby się było bardziej czujnym, można by dostrzec pewne oznaki możliwych „odwiedzin”. Ileż razy Jezus w ewangeliach wyrzucał swoim słuchaczom, że potrafią rozpoznawać znaki w przyrodzie, a nie umieją odczytać znaków czasu...
Obraz Kościoła w Sardes nie jest jednak do końca negatywny, na szczęście są tacy, którzy mają „czyste szaty”. W Apokalipsie szaty zawsze wskazują na stan osoby, także jej stan moralny. Białe szaty nosi w tej księdze tylko Chrystus i ci, którzy do Niego należą, są więc znakiem udziału w Jego zwycięstwie, znakiem rozpoznawczym tych, którzy stali się już nowym stworzeniem, bo „wybielili swe szaty we Krwi Baranka”.
Obraz księgi życia może być niejasny dla dzisiejszego czytelnika. Ludzie starożytni uważali, że podobnie jak każde miasto posiadało księgę zawierającą spis jego obywateli (wykreślano ich w chwili śmierci lub opuszczenia miasta), tak też i Bóg posiada podobną księgę z imionami ludzi żyjących na ziemi. Później ten obraz nabrał nowego znaczenia: Boża księga zawiera nie tyle imiona ludzi żyjących, ile raczej tych, których Bóg uważa za „swoich obywateli” (dziś moglibyśmy powiedzieć: zbawionych). A w naszym liście Jezus zapewnia wiernych, że imię zwycięzcy na pewno (w tekście greckim podwójne podkreślenie!) nie zostanie wymazane z tej księgi. Sam Jezus przyzna się radośnie do swojego ucznia; użyty tu grecki termin odnosił się najczęściej do radosnych proklamacji liturgicznych. Piękny jest ten obraz! Przypomnijmy sobie, że w 1 J autor pisze, że „mamy Rzecznika – dosł. Obrońcę sądowego – u Ojca, Jezusa Chrystusa sprawiedliwego”. Jezus mówi Ojcu o nas, i to mówi dobrze; skoro jest naszym Obrońcą nawet w chwilach upadku, z jaką radością przedstawi Ojcu tego, kto okazał się wiernym aż do końca!
Filadelfia
Nazwa miasta pochodzi od jego założyciela Attalosa II Filadelfa; później Filadelfia kilkakrotnie zmieniała nazwę, by okazać wdzięczność (no i przypodobać się...) dwom kolejnym cesarzom, a ostatecznie wróciła do pierwotnej nazwy. Chlubą Filadelfii była pogańska świątynia Janusa (boga początków, bram, domów, miasta i państwa), której bramy otwierano na czas wojny, by bożek – jak wierzono – mógł skutecznie pomagać mieszkańcom. Atrybutami Janusa były klucze i laska.
To zapewne dlatego Jezus przedstawia się jako ten, który posiada znacznie ważniejszy klucz i prawdziwą władzę. Wzmianka o kluczu Dawida jest zapewne aluzją do prorockiej zapowiedzi Iz 22, 22, iż klucz władzy nad Jerozolimą i Judą (nazwany właśnie kluczem Dawida) zostanie zabrany niegodnemu zarządcy Szebnie, a dany Eliakimowi. Od chwili, gdy klucz Dawida spocznie na barkach Eliakima, będzie on rządził pałacem i królestwem, będzie mógł „otwierać i zamykać”, cokolwiek zechce. Tymczasem teraz autor Apokalipsy ukazuje nam tego Jedynego, który posiada najpotężniejszy „klucz Dawida” i może „otworzyć lub zamknąć” wejście do wspólnoty zbawionych. (Warto zauważyć, że w jednej z antyfon adwentowych zwracamy się do Chrystusa „Kluczu Dawida...”.)
Co więcej, moc „otwierania” w dalszych słowach listu przyjmuje wymiar misyjny: „Oto postawiłem jako dar przed tobą drzwi otwarte, których nikt nie może zamknąć, bo ty, chociaż moc masz znikomą, zachowałeś moje słowo i nie zaparłeś się mego imienia”. Znów możemy dostrzec tu aluzję do sytuacji miasta: według Rzymian Filadelfia miała być „bramą” zaniedbanego regionu Lidii, krzewiąc w nim język i kulturę hellenistyczną, tymczasem Chrystus powierza wiernym tego miasta o ileż wspanialsze zadanie: On sam otwiera Kościołowi możliwości głoszenia Ewangelii. Święty Paweł użył podobnego obrazu, mówiąc o swojej działalności misyjnej: „W Efezie zostanę aż do Pięćdziesiątnicy. Otwarła mi się bowiem wielka i obiecująca brama” (1 Kor 16, 8 n.). Tym razem mieszkańcy Filadelfii nie otwierają drzwi świątyni Janusa na czas wojny, ale wyruszają, by nieść Ewangelię pokoju, bo sam Pan otworzył im drzwi misyjnej działalności.
Podobnie jak było to w Smyrnie, również i w Filadelfii wierni są prześladowani przez Żydów, albo raczej, idąc po myśli autora, przez tych, którzy są niegodni tego imienia. Co najbardziej zaskakujące, Chrystus zapowiada, że obecni prześladowcy nawrócą się, widząc, jak wierni są umiłowani przez Zbawiciela. W zapowiedzi tej zostaje przedziwnie odwrócona prorocka zapowiedź Iz 60, 14: „pójdą do ciebie z pokłonem synowie twoich ciemięzców, i padną do twoich stóp wszyscy, co tobą wzgardzili”. Prorok zapowiadał, że poganie przyjdą do Jerozolimy i padną do jej stóp... a teraz wierni wywodzący się z pogaństwa słyszą, iż to ich żydowscy prześladowcy będą musieli uznać, iż Kościół jest otoczony miłością Boga. Po latach św. Ignacy Antiocheński pochwali Kościół w Filadelfii jako „obdarzony miłosierdziem i umocniony w zgodzie Bożej” i również zapowie nawrócenie jego prześladowców.
Jezus ustrzeże w chwili próby tych, którzy strzegli Jego słowa, byleby Kościół pilnował tych bezcennych duchowych dóbr, jakie otrzymał, skarbów swojej wiary. Jest to myśl bardzo bliska wiernym pierwszych wieków: św. Paweł lubi mówić o „strzeżeniu depozytu wiary”, powierzonego skarbu, którego nie wolno zaniedbać czy roztrwonić.
Ten, kto zachowa swój skarb, otrzyma nagrodę ukazaną tu najpierw w obrazie typowym dla starożytnych zawodów sportowych (wieniec dla zwycięzcy), a następnie w innym obrazie, który wymaga dłuższego komentarza: „Zwycięzcę uczynię filarem w świątyni Boga mojego, i już nie wyjdzie na zewnątrz. A na nim imię Boga mojego napiszę i imię miasta Boga mojego, Nowego Jeruzalem, co z nieba zstępuje od mego Boga, i moje nowe imię”.
Kolumna to symbol mocy, stabilności, a także autorytetu i wiedzy. Zatem Chrystus gwarantuje zwycięzcy nieodwracalną przynależność do Boga, wieczne trwanie w Jego świątyni. Zwycięzca będzie nosił na sobie imiona Ojca, Syna i miasta zbawionych – Nowego Jeruzalem (może to imię miasta wypisane na kolumnie jest też aluzją do częstych zmian nazwy Filadelfii). Niektórzy widzą tu też nawiązanie do pewnego starożytnego zwyczaju: otóż arcykapłan kultu cesarskiego mógł wyryć swoje imię na kolumnie cesarskiej, przez co splendor cezara spływał też na niego. Gdyby rzeczywiście tekst Apokalipsy nawiązywał do tego zwyczaju, zawierałby w sobie pewną polemikę antycesarską: na kolumnie, o której czytamy w tym liście, nie ma imion panującego cesarza i jego arcykapłana, ale Boga, Chrystusa i Nowego Jeruzalem.
Takie oto paradoksy niesie ze sobą Ewangelia: mieszkańcy „niezwyciężonego” miasta słyszą, że są słabą, „martwą” wspólnotą, której brak czujności; z kolei słabi w oczach świata wierni Filadelfii otrzymują zadanie niesienia Dobrej Nowiny w całym regionie. Warto tu przypomnieć Jezusowe przypowieści o talentach czy minach: kto potrafi strzec i pomnażać otrzymane dobro, otrzyma go jeszcze więcej, kto natomiast nie przykłada się do powierzonego zadania, przeżyje bolesne rozczarowanie w chwili rozliczenia, gdy niespodziewanie pojawi się „Boski Złodziej”. Co Jezus powiedziałby dzisiaj o moich czynach? Co powiedziałby o stanie moich duchowych szat? Czy imię Boga, Jezusa i Kościoła, które noszę na sobie od chwili chrztu, jest czytelne dla mojego otoczenia? Warto postawić sobie te pytania... Dopóki mamy czas...
Danuta Piekarz
Nr 4 (58), Lipiec-Sierpień 2014