Z mądrości Ojców Pustyni o miłości i przyjaźni
Opowiadał abba Daniel: „Zanim do moich ojców przyszedł abba Arseniusz, mieszkali oni z abba Agatonem; i abba Agaton bardzo kochał abba Aleksandra, bo był on pilny w ascezie i dokładny. Raz się zdarzyło, że wszyscy uczniowie starca myli w strumieniu sitowie, i abba Aleksander mył dokładnie, a inni bracia powiedzieli do starca: „Brat Aleksander nic nie robi!” Starzec, chcąc ich uleczyć, powiedział do niego: „Bracie Aleksandrze, myj starannie, bo to len!” – on zaś zasmucił się na te słowa. Później jednak starzec go pocieszał i mówił: „Czyż nie wiedziałem, że dobrze robisz? Powiedziałem ci tak ze względu na nich, żeby ich chore myśli uzdrowić przez twoje posłuszeństwo bracie”.
Kiedyś abba Agaton poszedł do miasta sprzedać kilka koszy, a na drodze znalazł trędowatego. I pytał go trędowaty: „Dokąd idziesz?” Abba Agaton odpowiedział: „Do miasta, sprzedawać kosze”. Tamten rzekł: „Zrób mi łaskę i zabierz mnie także”. Więc go poniósł i doszli do miasta, a trędowaty rzekł: „Tam mnie połóż, gdzie sprzedajesz kosze”. I tak uczynił, a kiedy sprzedał pierwszy kosz, trędowaty zapytał: „Za ile go sprzedałeś?” Starzec powiedział mu za ile, a tamten na to: „Więc kup mi ciastko” – i starzec kupił. Potem sprzedał drugi kosz, i chory znowu zapytał: „A ten za ile?” Starzec mu powiedział, a on znowu kazał sobie coś kupić, i starzec kupił. Kiedy już tak sprzedał wszystkie kosze, i wybierał się z powrotem, trędowaty zapytał: „Idziesz już?” On odrzekł: „Idę”. A tamten: „To znowu zrób mi łaskę i zanieś mnie tam, skąd mnie wziąłeś”. Wziął go więc i poniósł i przyszli na to miejsce, a wtedy trędowaty rzekł: „Błogosławiony jesteś, Agatonie, przez Pana w niebie i na ziemi!” (por. Rdz 14,19) – a on, gdy podniósł oczy, nikogo już nie zobaczył. Bo był to anioł Pański, przysłany, żeby go wypróbować.
Kiedyś abba Ammonas poszedł do pewnej miejscowości na posiłek; a jeden z braci tam mieszkających miał złą sławę. I zdarzyło się, że przyszła kobieta i weszła do celi owego brata o złej sławie; gdy dowiedzieli się o tym inni tamtejsi mieszkańcy, wzburzyli się i zbiegli się razem, aby winowajcę wygnać z jego celi. A widząc, że biskup Ammonas jest u nich, przyszli i poprosili go, aby poszedł z nimi. Kiedy ten brat się dowiedział, ukrył kobietę w dużej kadzi. Gdy więc tłum nadciągnął, abba Ammonas zorientował się, co się stało, i dla miłości Bożej ukrył tę sprawę: wszedł i siadł na tej kadzi i kazał przeszukać celę. Gdy ją więc przetrząsnęli, a nie znaleźli kobiety, abba Ammonas powiedział: „Co to miało znaczyć? Niechże wam Bóg wybaczy!” – i pomodlił się, i wszystkim kazał wyjść. Potem wziął za rękę tego brata i powiedział mu: „Zatroszcz się, bracie, o siebie!” A to powiedziawszy odszedł.
Powiedział abba Jan: „Chcę, aby człowiek wziął ze wszystkich cnót po trosze. Codziennie więc, kiedy wstajesz rano, zaczynaj od nowa uczyć się pełnić wszystkie cnoty i przykazania Boże: z wielką cierpliwością, z bojaźnią i wielkodusznością, w miłości Bożej, z całą gorliwością duszy i ciała, cierpliwie znosząc wewnętrzne utrapienia, czuwając, modląc się ciągle z wielką czcią i wśród jęków, zachowując czystość języka i pilnując oczu. Gdy cię znieważają, nie gniewaj się; czyń pokój, a nie oddawaj złem za zło (por. Rz 12,17). Nie zajmuj się cudzymi winami ani nie mierz własnych zasług, bo jesteś poniżej wszelkiego stworzenia. Trwaj w wyrzeczeniu się dóbr materialnych i spraw ciała, na krzyżu, w walce, w ubóstwie ducha, w wierności swemu postanowieniu, w wewnętrznej ascezie, w poście, pokucie i łzach (por. Jl 2,12); w walce z pokusami, w roztropności i niewinności duszy. Bierz udział we wszystkim, co pożyteczne; pracuj w skupieniu (por. 2 Tes 3,12); trwaj na czuwaniach nocnych, w głodzie i pragnieniu, w zimnie i nagości (por. 2 Kor 11,27), i trudach. Zamknij swój grobowiec, jak gdybyś już nie żył: i w każdej chwili uważaj śmierć za bliską”.
Powiedział [Izydor] także: „Uczniowie powinni i kochać swoich mistrzów jak ojców, i bać się ich jak władców; niech ani miłość nie wyklucza bojaźni, ani bojaźń nie zmniejsza miłości”.
Opowiadał abba Kasjan: „Przyszliśmy do Egiptu, ja i święty Germanus, i odwiedziliśmy pewnego starca. A kiedy nas podejmował, zapytaliśmy go: «Dlaczego wy tutaj, kiedy przyjmujecie gości, nie przestrzegacie zasad naszego postu, takich, jakich nauczyliśmy się w Palestynie?» A starzec odpowiedział: «Post zawsze jest ze mną, a was nie zawsze mogę gościć (por. J 12,8). Poza tym post jest wprawdzie pożyteczny i konieczny, ale jest zostawiony naszej woli; gdy tymczasem wypełnienia przykazania miłości dopomina się od nas prawo Boże. Kiedy w was przyjmuję Chrystusa, muszę usłużyć wam jak najgorliwiej; ale kiedy już was pożegnam, będę mógł wrócić do przestrzegania zasad postu. Bo synowie oblubieńca nie mogą pościć, dopóki oblubieniec jest pośród nich; ale gdy oblubieniec zostanie im zabrany, wtedy słusznie będą pościć»” (Mt 9,15).
Opowiadał także [abba Mios] o pewnym starcu, który mieszkał w Sketis, a przedtem był niewolnikiem; otrzymał on wyjątkowy dar roztropności. I chodził co roku do Aleksandrii zanieść swoim dawnym panom opłatę za siebie. Oni wychodzili mu naprzeciw i kłaniali się nisko; on jednak nalewał wody do miednicy, aby umyć nogi swoim panom. Mówili mu: „Przestań, ojcze, nie zawstydzaj nas” – ale on im odpowiadał: „Uznaję się za waszego niewolnika i dziękuję wam, żeście mi dali wolność służyć Bogu: dlatego umywam wam nogi i proszę, żebyście przyjęli tę oto zapłatę za mnie”. Spierali się z nim i nie chcieli brać, a on im odpowiadał: „Jeżeli nie przyjmiecie, pozostanę tu w waszej służbie”. Ponieważ więc go szanowali, pozwalali mu w końcu robić, jak uważał; potem odprowadzali go z wielką czcią i z darami, aby na ich intencję rozdawał z tego jałmużny. Z tej przyczyny stał się w Sketis sławny i był kochany.
Pewien brat prosił abba Pojmena: „Powiedz mi słowo”. A on mu odpowiedział, że ojcowie czynili skruchę podstawą wszelkiego działania. Brat prosił znowu: „Powiedz mi inne słowo”. Odpowiedział mu starzec: „Wykonuj pracy ręcznej tyle, ile tylko możesz, abyś mógł z zarobku dawać jałmużnę; bo napisano, że jałmużna i wiara gładzi grzechy” (Prz 15,27, LXX). Brat spytał: „A co to jest wiara?” Starzec mu odrzekł: „Wiara to żyć pokornie i pełnić miłosierdzie”.
Powiedział także [abba Pojmen]: „Nikt nie ma większej miłości od tej, że ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15,13). Otóż więc jeśli kto usłyszy słowo złe i oburzające, a mógłby i sam odpowiedzieć czymś podobnym, ale walczy, żeby nie powiedzieć – jeżeli się przezwycięży i zniesie, i nie odpłaci tamtemu, to taki człowiek oddaje życie za swego bliźniego”.
Kiedyś przyszli Saraceni i obrabowali starca i mieszkającego z nim brata. A oni wyszli na pustynię, aby znaleźć coś do jedzenia. I starzec znalazł suche odchody wielbłądzie, a rozłamawszy je znalazł dwa ziarnka jęczmienia, jedno zjadł, a drugie zachował w ręce. Brat nadszedł i zobaczył go żującego, więc powiedział: „Czy to jest miłość, że znalazłeś coś do jedzenia i sam jesz, a mnie nie wołasz?” – Abba Sisoes odpowiedział: „Nie pokrzywdziłem cię, bracie: oto twoja porcja, zachowałem ją w dłoni”.
Pewien brat zapytał abba Pojmena: „Co mam robić, gdyż kiedy przebywam w celi, robię się małoduszny?” Starzec odrzekł: „Nie gardź nikim, nikogo nie potępiaj, nikogo nie obmawiaj, a Bóg udzieli ci pokoju i twój pobyt w celi nie będzie zakłócony”.
Abba Ewagriusz powiedział: „Umysł chwiejny i błądzący wzmacniają: lektura, czuwania i modlitwy. Rozbudzoną pożądliwość wycisza post i praca w samotności. Gniewną porywczość uspokaja śpiew psalmów, wielkoduszność i miłosierdzie. Należy je jednak stosować we właściwym czasie i z umiarem. W nieodpowiednim czasie bowiem lub bez umiaru stosowane, skutkują na krótko. Wszystko zaś, co działa krótko, bardziej szkodzi niż przynosi korzyść”.
Starzec opowiadał, że upadł ktoś pewnego razu popełniwszy grzech ciężki i przejęty żalem udał się, by wyznać to pewnemu starcowi. Nie powiedział mu jednak, co uczynił, lecz ujął to w formie pytania: „Czy może się zbawić ten, komu przyszła taka myśl?” Starzec zaś, ponieważ był nierozsądny, rzekł mu: „Zgubiłeś swoją duszę”. Brat słysząc to powiedział: „Ponieważ i tak zginąłem, wracam do świata”. W drodze postanowił jednak iść i oznajmić swoje zamiary abba Sylwanowi. Sylwan uchodził bowiem za bardzo rozsądnego. Brat przybył więc do niego i powiedział mu co uczynił, lecz znowu w ten sam sposób, jak poprzednio owemu starcowi, to znaczy: czy może się zbawić ten, komu przyszła taka myśl. Abba Sylwan otworzył swoje usta i zaczął mu na podstawie Pisma Świętego wyjaśniać, że nie ocenia się jednakowo myśli i grzechów. Brat słysząc to wziął sobie słowa te do serca, odzyskał nadzieję i wyznał także swój grzech. Abba Sylwan słysząc, co on uczynił, niczym dobry lekarz przyłożył do jego duszy leczniczy plaster ze słów Pisma Świętego, mówiąc, że jest pokuta dla tych, którzy z prawdziwej miłości nawracają się do Boga. Po paru latach zdarzyło się, że wspomniany abba przyłączył się do tego starca, który pozbawił brata nadziei, opowiedział mu o tym i dodał: „Oto ów brat, który przez twoją odpowiedź stracił nadzieję i odchodził do świata, jaśnieje teraz między braćmi jak gwiazda”. To zaś przytoczyłem po to, byśmy wiedzieli, jakie niebezpieczeństwo grozi, gdy ktoś swoje myśli, czyny lub grzechy wyznaje tym, którym brak rozsądku.
Do abba Pambo przybyło kiedyś czterech braci ze Sketis odzianych w skóry. Każdy z nich opowiadał o cnotach drugiego, gdy ten, o którym była mowa, był nieobecny. Jeden z nich wiele pościł. Drugi nic nie posiadał, trzeci wyświadczył dużo miłosierdzia. O czwartym powiedziano, że dwadzieścia dwa lata trwa w posłuszeństwie wobec starców. Abba Pambo odrzekł: „Powiadam wam, że cnota tego męża jest większa niż pozostałych, ponieważ każdy z was cnotę, którą posiada, rozwinął z własnej woli. Ten zaś wyrzekł się własnej woli i stał się sługą woli kogoś innego. Tacy ludzie, jeśli wytrwają w tym do końca, są wyznawcami”.
Spytał brat pewnego starca: „Są dwaj bracia, z których jeden skupia się w swej celi i przedłuża swe posty do sześciu dni i podejmuje liczne umartwienia, drugi natomiast usługuje chorym. Którego z nich dzieło milsze jest Bogu?” Starzec odrzekł: „Chociażby ów brat, który podejmuje sześciodniowe posty, powiesił się za nozdrza, nie będzie mógł równać się z tym, który usługuje chorym”.
Fragment książki „Przypowieści mnichów o miłości i przyjaźni”
Termin „apoftegmaty” odnosi się do zbiorów anegdot, sentencji, jak mówili Grecy – logoi, „słów” Ojców Pustyni. Nie jest łatwo zdefiniować czym są apoftegmaty, gdyż wielka jest ich różnorodność, choć nie mamy wątpliwości, że stanowią jeden rodzaj literacki. Odpowiedź Ojca (apoftegmat w zasadzie jest ze swej natury odpowiedzią na konkretne pytanie) może ograniczać się do kilku sylab, może na nią się składać sentencja, lub opowiadanie o jakimś wydarzeniu rozrastające się do opowieści, jak mówiono niegdyś, „budujących”.
Były one przeznaczone przede wszystkim dla osób niemających doświadczenia w życiu ascetycznym lub dopiero debiutujących na pustyni; miały im przekazać zbiorową mądrość środowisk monastycznych, służyć radą, umocnić w momentach zwątpienia. Stały się tekstami normatywnymi obok Biblii, gdyż mnisi egipscy bardzo rzadko posługiwali się regułami. W apoftegmatach umieszczano sugestie na temat godnego mnicha zachowania w kwestii pożywienia, snu, monastycznej etykiety. Apoftegmaty pozwalały zachować w pamięci postacie sławne, ważne, godne podziwu, które powinny służyć za modele… / Prof. Ewa Wipszycka, fragment publikacji „Drugi dar Nilu, czyli o mnichach i klasztorach w późnoantycznym Egipcie”