Szkoła życia przytomnego
Z podstawowej przytomności istnienia przed Bogiem rodzi się właściwa ocena tego, czego doświadczamy. Jednak staje się ona mądrością życia wtedy, gdy z tej oceny wynikają praktyczne wnioski dotyczące naszego działania. Właściwie nieustannie powinniśmy zadawać sobie pytanie: Jaką wartość ma to, co robimy, o czym myślimy…? Czy powinniśmy to robić dalej, czy powinniśmy przestać i zacząć robić coś innego? Co powinniśmy teraz podjąć? Te pytania trzeba nieustannie konfrontować z prawdą, jaka dochodzi do nas w głosie sumienia. Jest on niezmiernie delikatny. Bóg przemawia do nas szeptem, a nawet ciszej niż najcichszy szept, przemawia do nas przez milczenie. Ono jednak nie jest brakiem mowy, pustką. Czasami bowiem przemawia mocniej niż jakikolwiek inny głos, choć nie krzyczy, nie argumentuje, nie wchodzi w polemiki i dyskusje. Najlepiej widać to po ilości energii, jaką musimy włożyć w zagłuszenie milczącego głosu sumienia. Mowa milczenia jest mową prawdy. Nie krzyczy, ale przypomina o tym, co jest i jakie jest. Kłamstwo natomiast potrzebuje nieustannego potwierdzenia, argumentów, dowodów, polemik, sporów... Prawda milczy, ale i tak ostatecznie ona zwycięża i wychodzi na jaw. Czasem może po czasie, już po śmierci ludzi, do których się odnosiła, jednak ostatecznie ona zostaje.
Przez wsłuchiwanie się w milczący głos sumienia buduje się w nas wrażliwość i wyczucie tego, co prawdziwe, co buduje życie. I tutaj spotykamy drugą bardzo ważną zasadę praktyczną wynikającą z przytomności: „Rób teraz to, co masz robić”, czyli „Rób to, co wynika z twoich obowiązków i co ci podpowiada sumienie”. „Nie zamartwiaj się tym, co będziesz robił potem”. Czyli bądź tu i teraz w tym, co robisz. Potem przyjdzie czas na robienie tego, co będziesz robił i także będzie trzeba, abyś to robił z całym autentycznym zaangażowaniem. Pan Jezus mówił o tej zasadzie w Ewangelii bardzo wyraźnie i, co bardzo ważne, w kontekście pamiętania o celu życia i jego sensie:
Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy (Mt 6,31–34).
Nie musimy się martwić o kontrolowanie wszystkiego. Z takiego usiłowania bierze się zbytnia troska o to, co będzie w przyszłości. Trzeba zawierzyć podstawowej prawdzie o Bogu-miłości i Jego Opatrzności. Co jednak nie oznacza, że należy żyć beztrosko. Chodzi jedynie o to, by troska o przyszłość nie przesłoniła tego, czym teraz się zajmujemy, co aktualnie jest naszym życiem. Nasze życie dokonuje się tu i teraz, a nie w tym co było lub być może będzie.
To wiąże się z drugą podstawową zasadą życia, która mówi o potrzebie wprowadzania w czyn tego, co odkrywamy w sercu. Jeżeli robiąc coś, żyjemy czymś innym, to naprawdę nie wprowadzamy tego w życie. Raczej robiąc to, jedynie „załatwiamy formalnie sprawę”. Odnosi się to zarówno do bardzo przyziemnych czynności i prac, jak również spraw duchowych. Wprowadzenie odkrytej prawdy w życie jest rozstrzygające. Pisał o tym św. Jakub w liście:
Wprowadzajcie zaś słowo w czyn, a nie bądźcie tylko słuchaczami oszukującymi samych siebie. Jeżeli bowiem ktoś przysłuchuje się tylko słowu, a nie wypełnia go, podobny jest do człowieka oglądającego w lustrze swe naturalne odbicie. Bo przyjrzał się sobie, odszedł i zaraz zapomniał, jakim był. Kto zaś pilnie rozważa doskonałe Prawo, Prawo wolności, i wytrwa w nim, ten nie jest słuchaczem skłonnym do zapominania, ale wykonawcą dzieła; wypełniając je, otrzyma błogosławieństwo (Jk 1,22–25).
Praktyka ostatecznie rozstrzyga o naszym autentycznym życiu. Dopiero wypełnienie słowa daje błogosławieństwo, czyli obdarza życiem. Dalej św. Jakub pisze: Tak jak ciało bez ducha jest martwe, tak też jest martwa wiara bez uczynków (Jk 2,26). Poważne potraktowanie tej prawdy przez mnichów jest podstawą ich mądrości. Dbałość o własne postępowanie różni się jednak przy takim nastawieniu od postawy dbałości o prawno-moralną poprawność postępowania. Troska koncentruje się nie na unikaniu zła i dbałości o poprawność postępowania, aby mieć pewność, że jesteśmy dobrzy i będziemy mieli dobrą ocenę w oczach własnych i innych ludzi, a przede wszystkim w oczach samego Boga, lecz koncentruje się wokół obietnicy pełni życia, dojrzałości, zrozumienia, osiągnięcia bliskości Boga. Wynika ona z przekonania, że „wiara bez uczynków jest martwa”, że życie jest szkołą, w której uczymy się naprawdę być tymi, jakimi Bóg nas stworzył na swój obraz i podobieństwo.
Propozycja św. Benedykta
W takim nurcie należy widzieć duchowość benedyktyńską. Zazwyczaj widzi się ją przez pryzmat najbardziej rozpowszechnionego hasła: „Módl się i pracuj”. Nie jest to jednak prawdziwe hasło św. Benedykta, ale pewien skrót, w którym ktoś chciał zawrzeć istotę duchowości benedyktyńskiej. Niewątpliwie to hasło jest trafnym streszczenie, jeżeli dobrze się rozumie zarówno modlitwę, jak i pracę. Trzeba by oczywiście rozszerzyć tę formułę o dodatkowe wymiary, np. odpoczynek, posiłki, spotkania we wspólnocie itd., a przede wszystkim lectio divina, które wymienia sam św. Benedykt:
Bezczynność jest wrogiem duszy. Dlatego też bracia muszą się zajmować w określonych godzinach pracą fizyczną i również w określonych godzinach czytaniem duchownym (RegBen 48,1).
A niektórzy słusznie dodają do tego hasła słowa: „i nie bądź smutny”. Niemniej jakkolwiek by to hasło rozbudowywać, czy rozszerzać jego sens, pozostaje w nim zawarta myśl o właściwym podziale naszego zaangażowania pomiędzy rozmaitymi dziedzinami życia. W myśl tego hasła zasadnicza troska dotyczy miary zaangażowania.
Jednak w tym momencie spotykamy się z pewnym problemem natury praktycznej. Bardzo łatwo można sprowadzić sens tego wezwania do troski o formalny, zewnętrzny porządek naszego działania i w ten sposób nie osiągać tego, co jest prawdziwą troską św. Benedykta. Niestety tak się często w praktyce dzieje. Jest to taki sam problem, z jakim spotkał się Pan Jezus u wielu faryzeuszy. Przyjęli oni Prawo Boże bardzo formalnie i zewnętrznie i dlatego nosili w sobie wiele pretensji zarówno do Pana Jezusa, jak i do Jego uczniów. Konflikt na tym tle powtarzał się wielokrotnie.
O wiele lepiej oddaje myśl św. Benedykta hasło przez niego samego użyte w Regule (RegBen 57,8): „Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony”, które stanowi cytat z 1. Listu św. Piotra (4,11). W tym haśle akcent pada na troskę o uwielbienie Boga. Oczywiście istnieje zagrożenie sprowadzenia uwielbienia Boga do formalnego gestu. I rzeczywiście tak bywa przy rozmaitych pobożnych praktykach. Sam Pan Jezus przed czymś takim ostrzega:
Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę (Mt 6,5).
Jednak jeżeli uwielbienie Boga ma się urzeczywistnić we wszystkim, a nie tylko w jakichś określonych gestach religijnych, to sformalizowanie i obłuda raczej nie wchodzą w grę, bo traci ona jakikolwiek sens w sytuacji, gdy pozostajemy sami. Aby autentycznie uwielbić Boga we wszystkim, trzeba przede wszystkim uświadomić sobie Jego obecność, trzeba zatem stanąć przed Nim w każdej sytuacji w życiu. Dlatego też nasz zasadniczy wysiłek powinien się koncentrować na świadomości życia przed obliczem Boga. Odnosi się to do „wszystkiego”, czyli do wszystkich wymiarów życia. Ta troska jest bardziej fundamentalna niż troska o właściwe rozplanowanie porządku dnia, proporcje pomiędzy różnymi zaangażowaniami. „Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony” – sięga podstaw naszego odnoszenia się do rzeczywistości.
Samo brzmienie tego hasła nasuwa od razu skojarzenie z liturgią, która jest jednym wielkim uwielbieniem Boga. I ona jest zasadniczą szkołą życia przytomnego. Oczywiście, jeżeli podchodzi się do niej jako do „moralnego obowiązku”, co było zasadniczym sposobem patrzenia na liturgię przez kilka ostatnich wieków u większości wierzących, to nie widać owej szkoły. Jednak kiedy patrzy się na nią przez pryzmat ostatecznej rzeczywistości, której już teraz jesteśmy uczestnikami, sprawa wygląda zupełnie inaczej. Zauważmy, że ostatnia księga Nowego Testamentu, Apokalipsa, jest napisana na planie wielkiej niebieskiej liturgii, która się nieustannie odbywa przed tronem Boga. Ona właśnie daje taką ostateczną perspektywę widzenia. Stąd dopiero właściwie widać sens wydarzeń, jakie się dokonują na ziemi. Bez owej perspektywy wiele z nich nie ma sensu, szczególnie jeżeli odnosi się to do tragicznych wydarzeń, w których wielu ludzi doświadcza ogromnego cierpienia.
Liturgia jako miejsce nauki mądrości życia jest podstawą właściwej postawy życiowej, którą wyraża wspomniane hasło. Wszystkie inne zalecenia i hasła życiowe praktycznie wypływają z tej zasadniczej orientacji. I tak np. hasło Reguły o harmonii w życiu, polegającej na właściwych proporcjach pomiędzy różnymi dziedzinami, bierze się ze świadomości, że w całym naszym życiu, a nie jedynie w jego części, czy określonych czynach, uwielbiamy Boga. Ta świadomość daje nam wolność od nacisku, żeby w nieskończoność przedłużać takie zaangażowania, które nam dają przystęp do Boga. Zamiast tego pojawia się potrzeba zadbania o jak największą autentyczność spełnienia tego, co właśnie robimy, aby rzeczywiście ta czynność stanowiła uwielbienie Boga. Na tym praktycznie polega ćwiczenie się w życiu przytomnym.
Przykładem tego, jak liturgia jest nauką poważnego traktowania naszych codziennych spraw, są wskazania, jakie św. Benedykt daje szafarzowi. Mówi do niego:
Wszelkie przedmioty i w ogóle wszystko, co stanowi własność klasztoru, powinien szafarz traktować tak, jak gdyby to były naczynia święte z ołtarza (RegBen 31,10).
Niezmiernie ważne jest zatem samo przeżywanie liturgii. Święty Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian bardzo mocno piętnował u nich brak prawdziwej świadomości misterium, w jakim uczestniczyli, gdy sprawowali Eucharystię i następnie spożywali po niej agapę:
Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie. Dlatego też kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej. Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało Pańskie, wyrok sobie spożywa i pije (1 Kor 11,26–29).
Apostoł z całą mocą akcentuje realizm spożywania Ciała Pana i picia Jego Krwi. Jednak dla niego realizm eucharystyczny odnosi się do Chrystusowej miłości do końca, czyli do oddania życia za nas na krzyżu. Tego gestu miłości nie można lekceważyć. Rzeczywistość Ciała i Krwi Chrystusa to realizm więzi miłości, z której wynikają konsekwencje dotyczące naszego życia – odpowiedź miłości z naszej strony. Na koniec przytoczmy słowa św. Benedykta, w których zawarł on kwintesencję postawy, jaką powinniśmy mieć podczas liturgii godzin:
Zastanówmy się zatem, jak należy zachowywać się w obliczu Boga i Jego aniołów, i tak śpiewajmy psalmy, aby nasze serce było w zgodzie z tym, co głoszą nasze usta (RegBen 19,6n).
Te słowa znakomicie pasują także do Eucharystii, jeżeli do głoszonych słów dodamy także powtarzane gesty – znaki sakramentalne, w których zawiera się całkowite oddanie się Chrystusa za nas. Przytomność życia chrześcijanina bierze się z autentycznego zawierzenia temu misterium i pójściu za nim całym swoim sercem.
Fragment książki „Droga duchowa”
Włodzimierz Zatorski OSB – urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005–2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: “Przebaczenie”, “Otworzyć serce”, “Dar sumienia”, “Milczeć, aby usłyszeć”, “Droga człowieka”, “Osiem duchów zła”, “Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Pełnił funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta. Zmarł 28 grudnia 2020 r.