Trafiłem tam 6 lat temu

Trafiłem tam 6 lat temu. Miałem wtedy 14 lat i byłem w siódmej klasie podstawówki. Nie wiem jak dzisiaj wyglądałoby moje życie gdybym nie trafił do ruchu Światło – Życie popularnie zwanego oazą. Oaza to młodzieżowy ruch religijny, ale z początku mało mnie to obchodziło, przyszedłem tam, bo należało do niego wiele fajnych dziewczyn. Przyszedłem tam również, dlatego bo słyszałem, iż jest tam bardzo wesoło a sprawnością, którą miałem wtedy perfekcyjnie opanowaną były wygłupy. Znalazłem, więc pole do popisu. Z biegiem czasu zrozumiałem jednak jak wiele ruch ten może mi dać. Dziewczyny z oazy nadal mi się podobają, nadal się wygłupiam, ale nie to jest najważniejsze. Dzięki oazie odkrywam, że najważniejszy w moim życiu jest Bóg, uczę się żyć nim, na co dzień. Po trudnym tygodniu, który często przynosi różne smutki nie wyobrażam sobie piątkowego wieczoru bez spotkania z ludźmi, którym nie wszystko jest obojętne. Radość, która tam panuje mobilizuje mnie do tego by być lepszym, daje energię by z większym optymizmem patrzeć na życie. Tam nie czuję się „byle jak”, mam świadomość tego, że ludziom tym nie jestem obojętny i nigdy nie czuję się przy nich samotny. Znajduję ludzi, z którymi mogę poważnie porozmawiać, ludzi, z którymi mogę zrobić coś najgłupszego na świecie. Ale nie ludzie tam są najważniejsi, nie twierdzę, że są oni lepsi czy gorsi od tych, których spotykam w szkole czy gdzie indziej. Są oni po prostu inni a najważniejsze jest chyba to, że radość i zrozumienie, które od nich promieniuje pochodzi od Boga, dla, Którego tam przychodzą. 

Ruch Światło Życie nie działa jak batonik z reklamy po zjedzeniu, którego świat staje się bajeczny, gdyby tak było ruch ten nazwalibyśmy sektą. Oaza nie jest receptą na szczęście, jest po prostu jedną z dróg do tego by znaleźć sens w życiu i starać się być dobrym, bo przecież tylko „bycie dobrym” przynosi satysfakcję i daje szczęście. Często słyszę od ludzi opinię, że oaza jest dla świętoszków, że tam się tylko modlą, itp. Oczywiście modlitwa jest dla nas ważna, ale nie spotykamy się tylko po to, aby się modlić. Razem chodzimy do kina, jeździmy na wycieczki, bawimy się na dyskotekach, pogodnych wieczorach. Jeden z piosenkarzy powiedział kiedyś na koncercie, że: „Jeśli chrześcijaństwo nie jest codziennością to jest dewocją, więc, po co z siebie i z Pana Boga robić kretyna”. Staramy się, więc, na co dzień żyć z Panem Bogiem a pomaga nam w tym oaza. Na oazie uczę się, że ważniejsze jest dawać niż brać. Dlatego rok temu zdecydowałem się zostać animatorem, czyli kimś, kogo zadaniem jest pomoc innym w odnalezieniu swojej drogi podczas spotkań w małej grupie. Oprócz wspólnych piątkowych spotkań gromadzimy się również w takiej formie gdyż łatwiej jest się wtedy otworzyć na drugiego człowieka i łatwiej mówić o swoich problemach i radościach. Ruch ten pozwala również realizować siebie przez takie formy jak teatr, śpiew, sport i na wiele innych sposobów.

Może pisząc o oazie używałem „wielkich słów”, ale zasługuje ona na nie. W krótkim artykule nie da się o niej napisać wszystkiego, na pewno nie jest ona jedyną drogą, nie wszystkim musi się podobać, ale wiele osób dzięki niej okryło, co rzeczywiście powinno być sensem życia człowieka – nie to, co przeminie razem z nami a więc stanowisko, pieniądze, ale dobro, które czynimy dobro, dzięki, któremu będziemy szczęśliwi na wieki. Na oazę nigdy nie jest za późno. Koleżanka z klasy w wieku 18 lat udała się na nią w tym roku i wcale tego nie żałuje, radością i optymizmem, którą ją wypełniła obdarza całą klasę i nie jest to reklama, ale prawdziwe świadectwo. Zachęcam, więc wszystkich, którzy mają ochotę by spróbowali tej drogi. Na koniec jeszcze pewna historia: 
”Pewien profesor ze znanej uczelni będąc na wakacjach wybrał się nad jezioro gdzie wynajął łódkę, którą wiosłował młody wieśniak z pobliskiej wsi. Pływając po jeziorze profesor zagadał wieśniaka - A matematykę pan zna. Gdy ten odrzekł, że nie profesor stwierdził z ironią - To stracił pan jedną czwartą swego życia. Po chwili znowu zapytał - A język polski pan zna. Gdy ten znowu udzielił negatywnej odpowiedzi profesor z jeszcze większą ironią oznajmił, iż ten stracił połowę swego życia. Wtem rozpętała się wielka burza i musieli wyskoczyć z łodzi by dopłynąć do bezpiecznego brzegu. Widząc wielki strach w oczach profesora wieśniak zapytał – A pływać pan potrafi. Gdy ten odpowiedział przecząco wieśniak stwierdził – To stracił pan całe swe życie.” Nie straćmy naszego życia, zajmując się tylko doczesnością, bowiem o wiele istotniejsze jest to, kim jesteśmy niż to co mamy.

Oazowicz z Krakowa